To mi każe się zastanawić nad czymś. Zwykle w zespołach (wybitnych) jest albo jeden lider albo dwóch. Trzech nie kojarzę, jak wszyscy mają podobny głos w kwestiach muzycznych to znaczy, że lider jest na zewnątrz, albo zespół (niby-wybitny) jest ewidentnie przehajpowany. Szybki strzały
Metalika - von Jungingen i kowboj (2)
Megaśmierc - mustain (1)
Slayer - King/Hanneman (2)
Anthrax - Ian/Benante? (2)
GnR - Axel i Clash (2)
Może jakimś wyjatekiem jest TOTO, ale nie jestem z ich historą jakoś obeznany, żeby potwierdzić/zaprzeczyć (sobie)
Dream Theater (Petrucci/Portnoy)? - chyba tak, co widać po odejściu Portnoya, że choć zachowują poziom, to trochę dryfują...
Macie jakieś inne przykłady?